11.11.2022

Rok 2035 – na ostro czy raczej łagodnie

Przeglądając zachodnie pisma fachowe i nie tylko, natknąłem się na mnóstwo publikacji odnośnie realności wprowadzenia zakazu rejestracji po roku 2035 w UE innych aut niż elektryczne i wynikających z tego zagrożeń. Komisja Europejska potwierdziła, że od roku 2035 w Unii będą mogły być rejestrowane tylko auta elektryczne. Nie oznacza to oczywiście całkowitego zaprzestania produkcji, bo poza Unią Europejską jest jeszcze dużo przestrzeni i braku zakazów, więc tam auta tradycyjne będą mogły być z powodzeniem sprzedawane.



Tym niemniej coraz częściej słychać głosy, by rozważyć złagodzenie tych ambitnych planów. Kłopoty, jakie ostatnio dotknęły światowy przemysł motoryzacyjny nie ułatwiają życia zwolennikom tego bezwzględnego zakazu. Brak części i komponentów, opóźnienia dostaw, wytrzymałość baterii, problem ich utylizacji, znacznie zwiększony popyt na surowce takie jak lit, kobalt, grafit, nikiel etc., to poważna sprawa i nie można nad tym przejść do porządku dziennego.

To wszystko nasuwa obawy, czy rzeczywiście sztywne trzymanie się terminu roku 2035 bez pozostawienia furtki na ewentualna rewizje planów, ma sens. Problem przejścia na auta zero emisyjne nie dotknie głównie dużych koncernów, bo te sobie pewnie poradzą , ale wszystkim średnim i mniejszym dostawcom może zajrzeć przysłowiowa „śmierć w oczy”. Cała ta operacja w świetle obecnej sytuacji międzynarodowej, rozbieżność wśród państw UE w sprawach energii odnawialnej, atomowej, przejściowego ograniczenia przepisów dotyczących węgla, nie może zakończyć się klęską. Zatem lepiej chuchać na zimne i zastanowić się wcześniej, jak najłagodniej wejść w całkowitą elektromobilność. Utrata ponad 600 000 miejsc pracy i to nie przez dużych producentów, ale przez cały ekosystem i produkcję energii elektrycznej to niebagatelne zagrożenie.

Zwolennicy drogi pośredniej, a takich pojawia się coraz więcej, nawołują zawczasu do wprowadzenia etapowego wdrożenia elektromobilności wykraczającej poza przyjętą cezurę czasową czyli rok 2035.

Uważam, że przyjęcie na obecnym etapie drogi pośredniej nie będzie najlepszym rozwiązaniem i może zdemotywować dotychczas zdeterminowanych uczestników procesu elektormobilności. Aby upiec dwie pieczenie przy jednym ogniu uważam, że po wyjściu z obecnego kryzysu gospodarczo-politycznego, gdzieś w 3-4 letnim horyzoncie czasowym należałoby jeszcze raz przyjrzeć się problemowi i ewentualnie zaproponować potrzebne zmiany uwzględniające realia.
W samej Unii Europejskiej głosy na ten temat są podzielone, ale coraz więcej jest za takim właśnie rozwiązaniem.

Jakie więc byłyby wyjścia pośrednie? Jedni proponują, aby hybrydy plug in mogły być rejestrowane po 2035 roku, co wydaje się głosem rozsądku. Drudzy z kolei chcą, aby silniki tradycyjne mogły być używane i rejestrowane po 2035 pod warunkiem, że będą napędzane tzw. e-paliwem czyli paliwem ekologicznym czy też ekopaliwem czyli paliwem syntetycznym, do produkcji którego potrzebny jest dwutlenek węgla oraz wodór. Nie wymaga to też praktycznie żadnej adaptacji dla tradycyjnych silników spalinowych. Problemem póki co jest bardzo wysoki koszt ich wytworzenia, kilkakrotnie przekraczający koszt benzyny czy oleju napędowego.

Problem przedłużenia przepisów poza rok 2035 lub ich lekkiego złagodzenia (vide hybrydy plug in czy eko paliwo) jest istotny i należy podejść do niego z ogromną rozwagą. Zdrowy rozsadek też byłby wskazany, bo podjęte decyzje będą miały olbrzymie konsekwencje dla całego świata motoryzacyjnego, nie wspominając o przyszłych pokoleniach.