auto1
27.07.2022

Elektryfikujemy motoryzację, a prąd drożeje

W motoryzacji nadal zastój, opóźnienia w produkcji i dostępności aut się nie zmieniają, a wręcz często wydłużają. W Polsce zaś - wbrew zdawało by się zdrowemu rozsądkowi - rośnie sprzedaż aut premium (producent z Bawarii zdecydowanie przoduje w rankingu), a hybrydy plug-in tzw. PHEV sprzedają się jak świeże bułeczki. Czyli, można powiedzieć, panuje ruch w interesie.




Ceny benzyny na huśtawce. W prasie rozważania o tym, czy tradycyjny napęd dłużej się utrzyma, czy „elektryki” i hybrydy plug-in zdominują szybko rynek (hybrydowe rozwiązania japońskich producentów nie są uznawane na świecie jako przyjazne środowisku i nie ma się temu co dziwić).
Biorąc pod uwagę uwarunkowania w Polsce, gdzie znakomita większość obywateli mieszka w blokach i apartamentowcach (a nie w domach jednorodzinnych) optymalnym rozwiązaniem, póki co, wydają się hybrydy plug-in, których zasięg wynosi kilkadziesiąt kilometrów na samym prądzie, co całkowicie wystarcza na jazdę po mieście. Dla osób posiadających możliwość ładowania w domu, jako ewentualne drugie auto, pewnie najlepszy będzie „elektryk”.

Brak struktury ładowania, awarie urządzeń, nieuprawnione zajmowanie kopert powoduje niepewność, która jeszcze długo pozostanie z nami. W Europie przygotowania do masowego przejścia na auta elektryczne idą pełną parą, bo po prostu nie ma tu alternatywy.

Trochę zagranicznych, wakacyjnych wrażeń okiem fana motoryzacji. Począwszy od niedużej wyspy na Morzu Śródziemnym, czyli Cypru, gdzie największym problem jest chyba dostępność słodkiej wody, po trzech latach nieobecności zauważyłem kolosalny postęp w zakresie dostępności do stacji ładowania. Podobnie na nieco większej wyspie - Wielkiej Brytanii.

Byłem kilka dni w Londynie, też po kilkuletniej nieobecności. Trudno się tam obecnie dostać, bo jak nie kolejki na promach w Calais, to lotnisko Heathrow nie działa. Trzeba lecieć do London City Airport, Luton, Stansted bądź - w ostateczności - na Gatwick. Muszę przyznać, że od momentu wylądowania rzuca się w oczy, jak powinna wyglądać elektryfikacja motoryzacji. Powszechna dostępność stacji ładowania, ładowarki czy wall boxy wszędzie. W domu można zamówić od ręki wall box'a. Nie ma przypadku parkowania na miejscu dla „elektryka”, bo kara kilkudziesięciu a czasem i więcej funtów skutecznie odstrasza. Policja i inne służby też korzystają z aut elektrycznych, ale w sposób zdroworozsądkowy, bo w przypadku pościgów czy innych akcji specjalnych możliwość rozładowania auta nie jest pożądana. W każdym razie widać, że auto elektrycznie jest powszechnie używane. Należy mieć tylko nadzieję, że wcześniej czy później w Polsce też to nastąpi.

A póki co martwimy się, że nie będzie można wjeżdżać do centrów miast autami spalinowymi, czytaj - starymi dieslami. Tu chyba problem jest chyba nieco mniejszy, bo takie kilkunasto- czy kilkudziesięcioletnie kopciuchy dominują raczej nie w dużych aglomeracjach. Ponadto powinniśmy się zastanowić, czy raczej nie iść w ogóle w kierunku niedostępności ścisłych centrów miast dla aut osobowych. Próby w Niemczech ( bilet za 9 euro na wszystkie środki komunikacji miejskiej) już zdają egzamin.

Odejście od aut spalinowych na rzecz elektrycznych jest nieodwracalne. Przykro tylko, że u nas prąd drożeje z dnia na dzień i to najwięcej w Europie. A do tego to ciągłe porównywanie, że gdzieś jest gorzej, przypomina mi dawne czasy komunistyczne, gdzie na każde niewygodne pytanie odpowiedź była „a w Ameryce biją Murzynów”.
No cóż, co kraj to obyczaj.