08.03.2024

„Chińczyki” w polskich salonach – ładne, ale czy niezawodne?

Zaledwie kilka tygodni temu pisałem o tym, że należy się spodziewać rychłej ekspansji na polski rynek samochodowych marek z Chin. Dziś się to już dzieje i gdyby nie fakt, że auta z Państwa Środka dopiero do nas płyną pewnie już widzielibyśmy je na naszych drogach. Spodziewano się, że Chińczycy zaatakują nas samochodami na prąd, a tymczasem większość tych marek, które już są u nas oficjalnie obecne ma w swojej ofercie także modele z napędem tradycyjnym.

 


Podstawowym atutem samochodu made in China jest jego konkurencyjna cena. Biorę pierwszy z brzegu przykład BAIC-a, który sprzedaje u nas modele Beijing 3, 5 i 7. Całkiem przyzwoicie wyposażona „ trójka” (segment B) jest wyceniona na 78 900 zł. Co dostaniemy w podobnej cenie w salonach konkurencji? Nowe auta w cenie do 100 000 złotych można policzyć na palcach obu rąk i będą to głównie reprezentanci segmentu A.

Relatywnie niskie ceny to jedno, ale nie bez znaczenia jest również dla chińskiej oferty przynajmniej 5-letni okres gwarancji. Oczywiście Kia daje nawet 7 lat, ale jest wciąż wyjątkiem dla powszechnego okresu gwarancyjnego większości znanych marek wynoszącego najwyżej 3 lata.
Koniecznie trzeba także zauważyć, że stylistyka współczesnych osobowych aut z Chin jest również praktycznie bez zarzutu. Powiem więcej, są modele, które się mogą podobać. Weźmy taki MG ZS. Czy nie jest to ładny wóz?

Niestety, wciąż nie wiemy jak będzie z niezawodnością chińskich wyrobów. To co wygląda dobrze i jest atrakcyjne cenowo niekoniecznie takie musi być w użytkowaniu. Oczywiście Chińczycy nie popełnią już błędu sprzed kilkunastu lat, gdy próbowali swoją motoryzacyjną tandetą podbić Europę. Wtedy zostali zmiażdżeni krytycznymi ocenami jakości wykonania i wyglądu swoich samochodów, ale dziś to już inny czas i do „chińczyka” na kołach można zastosować znacznie surowsze kryterium. Bronią się praktycznie wszyscy, których już możemy u nas zobaczyć.

Gdybym miał coś doradzić chińskim firmom mającym ochotę sprzedawać u nas (także w innych krajach europejskich) swoje auta, to proponowałbym im jedynie zamienić wszystkie egzotyczne marki na bardziej dla zrozumiałe. Nawet gdyby się to miało wiązać z kompletnym przewróceniem nazw marek i poszczególnych modeli. Pewnie tak jak i mnie na razie jeszcze bardzo obco brzmi coś takiego, jak DFSK, Nio, Haval czy BYD. Nawet Maxus i Omoda mają w sobie dostatecznie dużo egzotyki aby podchodzić do nich z rezerwą. A zatem...

Moim zdaniem najszybciej zadomowi się u nas MG. Nie dość, że ma znajomą nazwę to jest to przecież marka brytyjska i choć motoryzacja z Wysp przestała się już dawno liczyć, to jednak MG ze swoją 100-letnią historią (nie ważne pod jakim sztandarem) jest w Europie prawie jak u siebie. Poza tym to chyba aktualnie najbardziej aktywna w promocji swoich modeli firma z Chin. Ale nade wszystko chińskie MG są niezłymi samochodami z wyżej wymienionymi atutami tzn. wyglądem i ceną. Taki kapitał już na starcie daje fory nie tylko w konkurowaniu z rodzimą, ale również europejsko-japońsko-koreańską konkurencją.