13.10.2022

W oczekiwaniu na powrót koniunktury

Liczba zarejestrowanych aut we wrześniu 2022 r. w stosunku do września 2021 co prawda wzrosła o 8%, ale to tylko zmniejszyło poziom spadku wyników kumulacyjnych rok do roku do poziomu ok. 9%. Tak więc jak na razie przedwczesna radość.


Na ten niepokojący trend na rynku składa się kilka ważnych czynników. Po pierwsze kłopoty z węglem i innymi nośnikami energii. Obawy przed zimą zmieniły priorytety tak, że nabycie samochodu zeszło na plan dalszy. Mniejsze zainteresowanie kupnem nowego auta powoduje też wzrost stóp procentowych, a w konsekwencji znacznie droższa i mniej atrakcyjna forma finansowania poprzez kredyt czy pożyczkę, co w połączeniu z całkowitym brakiem zaufania i utratą wiarygodności szefa NBP stawia przysłowiową „kropkę nad i”.

Z uwagi na permanentny brak dostępności aut, opóźnienia w dostawach, brak komponentów, znaczący wzrost cen aut dodatkowo spowodowany wyjątkowo słabą rodzimą walutą - to wszystko dolewa przysłowiowej oliwy do ognia i zwiększa poczucie niepewności.

Zwiększone koszty zakupu widać jak na dłoni jeśli weźmiemy pod uwagę średnią cenę nowego auta, która oscyluje w granicach 150 000 zł, będąc dziwnie zbieżną z maksymalną kwotą uprawniającą do odliczenia podatku VAT od ceny przy zakupie dla firm i osób prowadzących działalność gospodarczą.

Struktura sprzedawanych nowych samochodów też ulega przeobrażeniom. Niby czołówka, jeśli chodzi o marki, od lat pozostaje ta sama, ale w drugiej połowie pierwszej dziesiątki pojawiły się marki premium naszych zachodnich sąsiadów. Można by zatem wyciągnąć błędne wnioski o wzroście zamożności polskiego społeczeństwa, ale to chyba mylna konkluzja.

Nadal znakomitą większość aut osobowych i dostawczych kupują firmy, a zakupy indywidualne dokonywane są raczej przez tych zarabiających zdecydowanie powyżej średniej. Stąd znaczne zwiększenie sprzedaży luksusowych marek niemieckich, mniejszych aut premium produkowanych w Oxfordzie i tradycyjnych marek japońskich , ale tych z wyższej półki.

Jak podają statystyki, od początku roku do końca września zarejestrowano ponad 316 000 samochodów osobowych. Czy to dużo - chyba nie. Nie należy też zapominać, że z uwagi na kłopoty producentów związane z brakiem komponentów do produkcji, zmniejszył się znacząco zakres oferowanych rabatów i opustów. Zapomnijmy zatem o kilkunastoprocentowych zniżkach czy innych promocjach. Importerzy aut już nie subsydiują sprzedaży oferując wsparcie marketingowe dla sieci dilerskich, takie jak np. rabaty czy oferty specjalne dla rożnych grup zawodowych. Jak mówią Czesi „to se ne vrati”.

Rosnące koszty ubezpieczeń też ochładzają zainteresowanie i zmniejszają znacznie apetyt zakupowy. Pęd do zakupów aut elektrycznych i hybrydowych skutecznie ograniczają rosnące ceny prądu, polityka energetyczna (energia ze źródeł odnawialnych), a właściwie jej brak. Ostatnio także rośnie cena benzyny i diesla. Zatem koniec roku nie nastraja zbyt optymistycznie, a dokłada się do tego niepewna sytuacja polityczno-gospodarcza, nie tylko w Polsce ale i na świecie.
Jeżeli nie nastąpi dalsza zapaść i ustaną kłopoty firm z sektora MŚP spowodowane ostatnimi propozycjami fiskalnymi rządu i gdy wreszcie doczekamy się konsultacji z zainteresowanymi przed ogłaszaniem różnych „nowatorskich” poczynań, to być może dalsze spadki sprzedaży zostaną zatrzymane.

Natomiast jeśli trend opodatkowywania małych i średnich firm nie zostanie zahamowany to może się to skończyć źle. Duże korporacje krajowe i zagraniczne dadzą sobie radę (bądź wycofają się z rynku i przeniosą produkcję gdzie indziej), ale polskie firmy małe i średnie mogą mieć coraz większe kłopoty z produkcją, a przede wszystkim z płynnością finansową i nie wytrzymają kolejnych danin czy podatków pośrednich. Klasa średnia też jest konsekwentnie „karana” zwiększonymi podatkami i eufemistycznie nazywanymi daninami. Tak więc nie ma specjalnie powodów do radości.

Należy więc tylko mieć nadzieję, że ten cykl zostanie zatrzymany (tylko kiedy ?) i koniunktura wróci. A póki co... inflacja dwucyfrowa, stagnacja, marazm.