17.03.2022

Potrzebny spokój i opanowanie

Trudno w tej chwili precyzyjnie określić rodzaj i zakres dalszych konsekwencji dla gospodarki światowej po inwazji Rosji na Ukrainę, ale jedno jest pewne - spowolnienie gospodarcze i zmniejszenie inwestycji w Europie Środkowo-wschodniej z uwagi przede wszystkim na potencjalne ryzyko rozszerzenia konfliktu. Giełdy i inwestorzy reagują nerwowo, ale trudno im się dziwić.

Nieprzewidywalność dyktatora z Kremla jest faktem, a ryzyko z tym związane niezwykle trudne do oszacowania. Wielkie korporacje, banki, firmy produkcyjne i usługowe zawieszają działalność w Rosji. Giełda w Moskwie nie działa, rubel pikuje i ten trend zdaje się być póki co kontynuowany.

W wyniku inwazji Rosji na Ukrainę przemysł motoryzacyjny został w dużym stopniu dotknięty, co spowodowało zwiększenie wcześniejszych kłopotów z łańcuchami dostaw, częściami, półprzewodnikami etc. Dochodzi do tego niedobór metali, takich jak nikiel, czy bardziej prozaiczny towar jak wiązki elektryczne wytwarzane głównie w Rosji i Ukrainie
.

Pierwszym ruchem koncernów niemieckich, ale też i japońskich, było wstrzymanie montażu bądź produkcji samochodów, będące skutkiem nałożonych sankcji.

Codziennie dowiadujemy się o coraz to nowych kłopotach branży. A to Porsche wstrzymało produkcje Taycana, a BMW i grupa VW usiłują pilnie znaleźć dostawców wiązek elektrycznych, co nie nastąpi szybko. Ford też zawiesił działalność w Rosji. Pozostali producenci zawieszają tam sprzedaż. Akcje Renault też lekko toną i nie widać jakiejś „kamizelki ratunkowej”, która spowoduje powolne wypływanie na powierzchnię i utrzymanie się na niej. Reasumując - poprzednie problemy branży motoryzacyjnej były niczym w porównaniu z tym, co nastąpiło po 24 lutego.

Kolejnym problemem będącym skutkiem inwazji jest cena baryłki ropy. Wypełnienie dziury po rosyjskiej ropie wymaga czasu. Iran, Kolumbia, Wenezuela to potencjalni nowi dostawcy, ale negocjacje są trudne i wymagają czasu.

U nas dodatkowo późne decyzje RPP podniesienia stóp procentowych spowodowała duże osłabienie złotego. Teraz zostało to jeszcze pogłębione przez wojnę w Ukrainie, bo inwestorzy w pośpiechu pozbywają się ryzykownych walut i papierów.

Optymiści twierdzą, że potrzeba jeszcze ok. dwóch miesięcy, aby konflikt się skończył. Chciałbym w to wierzyć, ale sądzę, że - niestety - potrwa dłużej. Czasu będzie też wymagało powracanie do normalności; odbudowanie zniszczeń, przeorientowanie światowej gospodarki i znalezienie alternatywnych źródeł pozyskiwania surowców, przeniesienie produkcji z Rosji i zapomnienie na długo o partnerze handlowym i dostawcy ropy i gazu jakim był ten kraj.

Nic nie zrekompensuje ludzkich tragedii, śmierci niewinnych ludzi, olbrzymich zniszczeń spowodowanych przez nieodpowiedzialnego satrapę. Oczywiście po nocy następuje dzień i cały świat będzie chciał pomoc Ukrainie w odbudowie zniszczonego kraju. To zaś wymaga czasu i olbrzymich nakładów. Być może świadomość dużej zależności niektórych krajów od rosyjskiej ropy, gazu i innych surowców spowoduje ostateczną zmianę sposobu myślenia, postawienie na energię jądrową, wymusi szybszy postęp prac przy przechodzenia pojazdów na napęd elektryczny czy na wodorowy.

Ale generalnie te ciężkie czasy dla przemysłu motoryzacyjnego jeszcze jakiś czas potrwają, że nie wspomnę o szaleństwie cenowym dotyczącym samochodów używanych, gdzie dwuletni pojazd jest w cenie nowego, co już graniczy z absurdem !