28.12.2020

Potrzeba nam teraz więcej cierpliwości

Dobiegł końca rok 2020. Dla większości był to rok najgorszy od dawien dawna i wiele osób z niecierpliwością czeka na rychłe jego zakończenie. Nie wracajmy więc do przeszłości, a pomyślmy o tym, co nas czeka w roku nadchodzącym.
Ponieważ jestem urodzonym optymistą i dla mnie szklanka jest zawsze do połowy pełna jestem zdania, że najdalej od końca I półrocza 2021 powrócimy do normalnego biznesu.
Branża motoryzacyjna i flotowa będzie się dalej szybko rozwijała równolegle z pozostałymi gałęziami gospodarki. Mniej diesli, więcej hybryd i „elektrykow” - to nas zapewne czeka w przyszłym roku.


Jeśli chodzi o narzędzia pracy, czyli samochody osobowe (i dostawcze do 3,5 tony) nie przewiduję fajerwerków w sprzedaży nowych aut. Tu spadki dwucyfrowe są raczej nie do uniknięcia, z uwagi na częściowe zawieszenia działalności biznesowej. Ta tendencja zapewne utrzyma się co najmniej do I kwartału 2021. Segment aut premium , który do tej pory był wyjątkowo odporny na wszelkie zawirowania w Polsce i wbrew wszelkim, zdawałoby się logicznym uzasadnieniom rósł niekiedy w oszałamiającym tempie ponad 20% , też niestety będzie zbliżał się do tzw. flat growth a nawet może zanotować lekki spadek, którego nie zrekompensują ewentualne zwiększone zakupy aut elektrycznych czy hybrydowych (plug in). To też konsekwencja ograniczeń zakupów przez firmy, które w coraz większym stopniu będą zwracały uwagę na tzw. TCO czyli całkowity koszt posiadania i użytkowania. Jeszcze większego znaczenia nabierze zwiększenie wykorzystania auta w ciągu doby, a więc kombinacja użytkowania służbowego i prywatnego. Zmniejszeniu ulegnie też (poza firmami kurierskimi i dostawczymi) średni roczny przebieg. Na pewno trzeba się będzie liczyć ze znacznym spowolnieniem rozwoju produktów typu car sharing , bo wzrastające obawy przed używaniem auta przez rożne osoby w krótkim czasie (choćby w sferze psychologicznej) dadzą znać o sobie.

Tendencje wzrostowe (na korzyść aut nowszych czyli młodszych) można spodziewać się na rynku wtórnym; raz - z powodu ograniczonych możliwości prywatnego importu (Europa też zaczęła kupować więcej aut używanych jako drugie ,trzecie bądź czwarte auto w rodzinie), a dwa - z powodu prawdopodobieństwa wprowadzenia w Polsce administracyjnych ograniczeń importowych dla aut niespełniających norm, a także planowanych przez samorządy stref ekologicznych w centrach miast. Skorygowania będzie wymagała strategia rozwoju komunikacji zbiorowej , która przynajmniej do czasu upowszechnienia szczepień przeciwko Covid (czytaj minimum rok) będzie wykorzystywana w mniejszym stopniu analogicznie do car sharingu.
Być może w dalszej perspektywie sprzedaż aut i nowych i używanych będzie rosnąć z uwagi na zahamowanie przewozów lotniczych czy też ewentualnie kolejowych, tam gdzie oczywiście autem jako alternatywnym środkiem transportu będzie można dotrzeć.

Reasumując, mimo wielu niesprzyjających okoliczności prognoza na rok przyszły w obszarze flot samochodowych nie wygląda katastroficznie. Oczywiście zapomnijmy o spektakularnych wzrostach w leasingu i CFM. Potrzeba nam teraz po prostu więcej cierpliwości.