19.01.2023

Podzielić się tragedią

Wypadek młodego kierowcy tłumaczymy zwykle tym, że zabrakło mu wyobraźni, bo nie przewidział, jak się zachowa samochód, gdy pojedzie np. zbyt szybko. Jest to oczywiście prawda, tylko co z tego? Trzeba raczej zastanowić się co zrobić, żeby kierowcy 18 - 25- letni, mający największy udział wśród sprawców drogowych dramatów, możliwie najrzadziej „poprawiali” owe niechlubne statystyki zaczynając sobie co nieco wyobrażać.

 

Nie liczę tu na różne organizacje mające w swoich statucie propagowanie bezpiecznej jazdy, bo jedynie co one potrafią to apelować o to aby kierowcy z niewielkim stażem jeździli ostrożnie. Apelują już dziesiątki lat i co z tego? Młodzi jak jeździli szybko, tak jeżdżą zabijając siebie i - niestety - także innych.

Jako młody człowiek także nie miałem wyobraźni i gdzie tylko się dało cisnąłem gaz do podłogi jeżdżąc nie tylko znacznie powyżej swoich umiejętności kierowania, ale także przewidywania tego, co się może stać, gdy nie wyhamuję w porę. Los mnie oszczędził i może dlatego teraz dziękując mu za bezwypadkową jazdę ze smutkiem patrzę, gdy innym się to nie udaje.

Poszukując sposobu na to aby „otrzeźwić” młodych ludzi wydaje mi się, że może by tak trzeba sprawić, aby poznali smak tragedii od innych zanim sami jej doświadczą? Zatem tym, którzy już mają na sumieniu grzech wypadku, a często niestety także śmierć kogoś bliskiego, pozwolić o tym głośno opowiedzieć. Czy nie wydaje się wam słuszne, żeby zamiast żebrania o rozsądek i ostrożność, tak chętnie uprawianego od policjantów po społeczników, wprowadzić obowiązek spotkań tych, którzy chcą być kierowcami z tymi co już są, ale ich brawura stała się przyczyną tragedii? Niech opowiedzą co myśleli, dlaczego jechali za szybko oraz jak wyglądało ich życie przed i po wypadku.

Taka obowiązkowa konfrontacja kandydatów na kierowców z tymi, co czekają na wyrok albo już go mają może być szokująca, ale nawet gdyby jednego z tych pierwszych zachęciły do ostrożniejszej jazdy, to warto je organizować. Dla skazanych mógłby to być element resocjalizacji, która jest przecież naczelną zasadą każdej kary. Jeśli owe spotkania nie mogłyby się odbywać „na żywo”, to przecież można wypowiedź tego, co już pokutuje żałując swego występku, ale życia cofnąć nie może, nagrać i prezentować tym, których można jeszcze ocalić.

Kiedy czytam o jakiejś drogowej tragedii, której sprawcą jest młoda osoba,. to zwykle na końcu dowiaduję się, jak grozi za to kara więzienia. Pobyt za kratami jest dramatem dla każdej ze stron, zarówno rodziny osób poszkodowanych, jak i sprawcy. Skoro więc czasu cofnąć się nie da, więc przynajmniej wyciągnijmy z niej naukę dla innych. A przecież nie jest tajemnicą, że więzienie niekoniecznie musi nawracać na dobrą drogę.

Może zatem wraz z konkretnym wyrokiem, jako nawiązkę niech sędzia zaproponuje spotkania mające formę spowiedzi przed tymi, co mogą jeszcze podobnej drogi uniknąć. Niech opowiadają co sprawiło, że jechali za szybko, dlaczego ich zdaniem stało się to, co się stało i co chcieliby ze swojej przeszłości wyrzucić. Co zrobiliby gdyby mogli wrócić do czasu sprzed wypadku.

Może jestem idealistą, ale bardziej mnie to, co proponuję przekonuje, niż „apele o ostrożną jazdę”.