auto1
06.01.2022

Nie dać się złapać czyli jeździć bezpiecznie

W pierwszych dniach nowego roku, gdzie tylko przyłożyć ucho słyszymy dyskusje o dwóch sprawach: o nowym ładzie oraz wyższych mandatach za wykroczenia drogowe. W zależności od tego, gdzie się o tym rozmawia dominuje pierwszy bądź drugi temat.



Tak się szczęśliwie składa, że bodaj od pięciu lat za jakikolwiek popełniony na drodze grzech nie zapłaciłem ani złotówki, więc temat tego czy to dobrze, że np. za zbyt szybką jazdę zapłacimy więcej jakoś mnie omijał, ale teraz...

Nie wiem jak na innych ale na mnie mandat nawet stuzłotowy działa studząco. Przynajmniej przez jakiś czas jeżdżę uważniej, a przede wszystkim zgodnie za znakami ograniczeń prędkości, bo pewnie jak większość z was to wykroczenie najczęściej popełniam. Od razu jednak dodam, że w podobny sposób reaguję wtedy, gdy z jakiegoś względu uda mi się wyjść z opresji jedynie z pouczeniem. W tym wypadku mniej więcej tak samo długo potem jeżdżę podręcznikowo.

Tuż przed świętami jechałem z Warszawy na Wybrzeże autostradami A2 i A1. Chwilami miałem wrażenie, że coś się stało o czym nie wiem, bo wszyscy w panice uciekają na północ w stronę Trójmiasta. Maksymalne 140 km/h przestrzegały chyba tylko ciężarówki. Miałem słabe auto i zdarzało mi się jechać 140 km/h przy wyprzedzaniu, ale natychmiast byłem dyscyplinowany do pośpiechu błyskami świateł przez siedzący mi na plecach szybszy pojazd. Miałem wrażenie, że kto mógł nie schodził poniżej 180 km/h. W ruchu miejskim tak szybko już nie było, ale też obowiązujące 50 km/h przestrzegali tylko nieliczni jeśli w ogóle ktoś u nas nie przekracza w terenie zabudowanym tego poziomu.

Patrząc na podwyższenie wysokości mandatów z tej perspektywy chyba jestem za tym żeby za wykroczenie chociażby drastycznego przekroczenia dozwolonej prędkości płacić dużo więcej. To samo dotyczy np. wyprzedzania przed przejściem dla pieszych. Wystarczy zerknąć w statystyki przyczyn najczęstszych wypadków, a zobaczymy, że twórcy nowego taryfikatora brali je pod uwagę.

Z tego co wkoło słyszę jestem jednak w zdecydowanej mniejszości, a wspomniane na początku rozmowy o wyższych mandatach sprowadzały się do jednego: jak się nie dać przyłapać. Nikt nie mówił żeby po prostu zacząć jeździć zgodnie z przepisami, ale gdzie szybko kupić i zainstalować Yanosika, który w porę ostrzeże i pozwoli na czas wyhamować.

Na koniec mam jednak dobrą wiadomość dla tych, których surowe mandaty dziś jeszcze przerażają. Wysokość kar za drogowe przewinienia dziś owszem szokuje, ale jak inflacja nadal będzie rosła w takim jak obecnie tempie, to pod koniec jeszcze tego roku realnie wrócimy do ich poziomu sprzed podwyżek. Chyba, że tempo podwyżek naszych pensji i emerytur będzie także rosło.