25.05.2023

Koniec „wyścigów słoni”

Nie tak dawno zająłem się problemami współpracy na drogach - właściwie jej braku - między kierowcami jednośladów (rowery, motocykle), a prowadzącymi auta osobowe. Równie interesujące byłoby przyjrzeć się, jak taka „kooperacja” przebiega między kierowcami „wagi ciężkiej” czyli aut ciężarowych, a prowadzącymi auta osobowe. Niestety, sytuacja nie wygląda tu dużo lepiej niż w przypadku jednośladów. Brak wyobraźni zarówno z jednej jak i z drugiej strony daje o sobie permanentnie znać i skutkuje często koszmarnymi konsekwencjami. Będę starał się być obiektywny i spojrzeć na problem z obu stron barykady.



O ile możemy przyjąć założenie, że większość kierowców aut ciężarowych przesiada się po pracy do „osobówki” i staje w szranki z kolegami z ciężarówek, mając więcej rozeznania, jaka jest różnica w prowadzeniu auta 1,5 - tonowego i 40 - tonowego, o tyle kierowcy tylko aut osobowych nie mają takiego porównania i często wyobrażają sobie, że manewrować i zatrzymać taki pojazd jest równie łatwo jak osobowy. Niestety, tak nie jest.

Kiedyś byłem zaproszony do Goteborga na prezentację przedpremierową nowego modelu Volvo. Pokaz odbywał się na torze próbnym firmy Volvo Cars, czyli producenta aut osobowych. Po prezentacji gospodarze przygotowali niespodziankę - umożliwiono nam prowadzenie (w rożnych konfiguracjach) aut ciężarowych i autobusów. Prowadziłem więc ciągnik siodłowy, autobus z obciążeniem i bez, zestaw 30-tonowy, zestaw 40-tonowy z przyczepą. Wierzcie mi, że przeżyłem szok. Otóż na początku, siedząc w kabinie, poczułem się luksusowo; wspomagania, lusterka, fotel amortyzowany etc. Natomiast przy próbie hamowania (z góry i na płaskim terenie) pełnym zestawem z przyczepą siła jest tak wielka, że praktycznie pcha cały zestaw i trudno w wyobrażalnym czasie i odległości go zatrzymać. Porównanie ciągnik siodłowy vs zestaw z przyczepą to niebo a ziemia - zatrzymać tę masę to naprawdę wyzwanie.

Po tym doświadczeniu już nigdy nie zajechałem drogi ciężarówce czy autobusowi, bo wiem, jak wielka jest siła bezwładności. Gdyby zatem większość kierowców miała możliwość doświadczenia tego co ja, to na pewno byłoby mniej zagrożeń i kolizji, a współpraca przebiegałaby pewnie znacznie lepiej. Nie bronię bezmyślnych zachowań niektórych kierowców aut ciężarowych, ale zawsze należy pomyśleć o tym drugim użytkowniku.

Piszę to również w aspekcie rozważanego ostatnio bardzo serio (i chyba słusznie) wprowadzenia zakazu wyprzedzania przez samochody ciężarowe na autostradach, aby ukrócić te przysłowiowe „wyścigi słoni”. Rzecz jest warta zastanowienia i pewnie wprowadzenia, ale co nagle to po diable.
Równolegle więc trzeba by pomyśleć, jak będziemy egzekwować i kontrolować ten zakaz i jego respektowanie, bo jeśli wprowadzimy tylko nowy przepis, to kompletnie nie ma sensu.

Piszę o tym nie bez kozery, bo dane mi było obserwować ruch na niemieckich autostradach po połączeniu Niemiec Zachodnich z NRD kiedy zaczęto doprowadzać autostrady na Wschodzie do standardów końca XX wieku. Na znakomitej większości tych autostrad w miejscu robot obowiązywał bezwzględny zakaz wyprzedzania przez samochody ciężarowe z przyczyn oczywistych, bo pasy były zawężone, kręte etc. Absolutna większość kierowców respektowała ten zakaz, ale były niechlubne wyjątki - prawie wyłącznie dotyczyły aut ze znaczkiem PL. Kiedy ktoś brał się za wyprzedzanie na zakazie było niemal pewne, że to nasz rodak.

Rozumiem, że w obecnych czasach brakuje kierowców, że pracują bardzo ciężko, często (sic!) ponad obowiązujące normy. Ale w pogoni za biznesem nie można zapominać o bezpieczeństwie, swoim i innych. Potrzebna jest też pomoc dla Policji w postaci szkoleń kierowców, karania za tego rodzaju wykroczenia również przez pracodawcę, uświadamianie konsekwencji, konieczności współpracy i kooperacji na drogach.

A kolegom z „osobówek” należy przypominać, że tzw. szeryfowanie i próba zajeżdżania drogi 40. tonom może się bardzo tragicznie skończyć, szczególnie dla kierowcy auta osobowego. Pamiętajmy o tym, bo sezon wakacyjny blisko.