12.01.2023

Kończy się rynek sprzedawcy, wraca rynek klienta

Ubiegły rok nie był najlepszym dla światowej i polskiej motoryzacji. Permanentne ograniczenia dostępności nowych aut, hustawki cenowe surowców, paliw i generalnie nośników energii, agresja Rosji przeciw Ukrainie, zawirowania w Chinach, a także coraz bardziej nieprzewidywalne i niebezpieczne zachowania północnokoreańskiego dyktatora - to tylko niektóre z zagrożeń.
W Polsce natomiast trwa walka o Krajowy Plan Odbudowy, obserwujemy co najmniej dziwne eksperymenty z cenami paliw, jak również dziwne dywagacje i decyzje głównego bankiera. W tej sytuacji czego więc możemy spodziewać się w nowym roku, jeśli chodzi o rynek motoryzacyjny i około motoryzacyjny?



Wygląda na to, że powoli kończy się rynek sprzedawcy/dilera i wraca rynek klienta. Nowe auta może jeszcze nie zalegają na placach importerów, ale jest ich tam coraz więcej. Dotyczy to szczególnie aut klasy kompaktowej czy średniej, bo już z segmentem premium różnie bywa.
Jeśli chodzi o sprzedaż aut, to coraz częściej słyszy się o zmianie roli dilera w handlu nowymi samochodami.

Niektóre koncerny zaczynają powoli wypowiadać umowy i zmieniać je na agencyjne, co w zasadniczy sposób osłabia pozycje pośrednika, ogranicza bądź eliminuje wsparcie producenta, pozostawia właścicieli salonów z olbrzymią niepewnością, co do ich przyszłości. Zdania na temat zdalnej sprzedaży są podzielone. Myślę, że łatwiej będzie zaimplementować ten proces w stosunku do aut tańszych, bardzie standardowych.

W przypadku aut droższych, klasy premium i wyższej, rola dilera pozostanie taka jak dotychczas, czyli sami wstępnie skonfigurujemy auto, ale i tak później skonsultujemy ostateczną wersję i wyposażenie w salonie ze sprzedawcą. I raczej w najbliższej perspektywie to się nie zmieni.

W aspekcie wysokiej inflacji martwi natomiast fakt zmniejszającej się dostępności aut używanych. Dzieje się tak głównie z uwagi na ich brak na rynkach zachodnich, gdzie w niektórych krajach myśli się nawet o zakazie wywozu takich samochodów. Liczby ostatniego kwartału 2022 pokazują drastyczny spadek importu aut używanych i do tego będzie trzeba się przyzwyczaić w roku 2023.

W przedmiocie atrakcyjności auta osobowego jako środka transportu też nie ma dobrych wieści, bo większość miast i aglomeracji po prostu „wypycha” samochody z centrów, ogranicza przejezdność. Piesi nareszcie wychodzą z podziemia na powierzchnię i w coraz większym stopniu korzystają z tzw. zebr, czyli przejść naziemnych. Z tym też nam przyjdzie żyć. W wielu miastach widać już wyraźnie te zmiany i powrót do komunikacji masowej (vide Warszawa i tramwaj do Wilanowa).

Zatem wiatr w oczy ? Nie do końca. Mimo wszystko budujemy coraz więcej dróg ekspresowych i autostrad, bezpiecznych i nowoczesnych, co powoli, ale jednak skutkuje zmniejszającą się liczba wypadków śmiertelnych.

W wyjazdach na urlopy czy weekendowe wypady jeszcze długo samochód będzie dominował. Pozostanie oczywiście kwestia napędu, która u nas najpewniej pójdzie w kierunku zwiększenia ilości na drogach hybryd plug in, a następnie przesiądziemy się, w miarę rozwoju infrastruktury ładowania, na „elektryki”.

Wymuszony u nas przez życie rozwój zielonej energii też pewnie ograniczy w końcu wzrost cen gazu i prądu, a co za tym idzie auto elektryczne stanie się bardziej atrakcyjnie ekonomicznie i szybciej pozwoli na amortyzację bardziej kosztownego zakupu.

Mam też nadzieję, że za naszą wschodnią granicą się uspokoi, a agresor zostanie wyparty i wróci tam gdzie jego miejsce, a nowy „plan Marshalla” pozwoli w miarę szybko odbudować Ukrainę. Unia Europejska uwolni się od nadmiaru biurokracji i będzie się dalej rozwijać, a członkostwo w niej nie będzie przez nikogo podważane. Wystarczy spojrzeć na imperium, nad którym niegdyś słońce nie zachodziło żeby zobaczyć, jak nieprzemyślana decyzja o brexicie rujnuje szóstą gospodarkę świata.