23.11.2021

Kapelan (nie) trzeźwości

W felietonie nawet najbardziej poważną sprawę można, a niekiedy nawet należy przedstawić żartobliwie. Tym razem jakoś nic wesołego nie znajduję w temacie, o którym chcę pisać. Chociaż z drugiej strony, gdy już naprawdę napisze się wszystko co można na serio to nawet wypada w końcu zacząć sobie dowcipkować. Czy tym razem także?


Oto kilka dni temu na jednej z dróg pod Włocławkiem doszło do wypadku. Kierowany przez 50-letniego kierowcę samochód osobowy marki Kia wypadł z drogi i dachował. Kiedy na miejsce przyjechała policja okazało się, że kierowca jest pod wpływem alkoholu. 2,6 promila to już nawet stan nietrzeźwości. Szybko okazało się, że auto prowadził ksiądz, który z miejsca zdarzenia ze złamanym kręgosłupem został przewieziony do szpitala. W czasie przesłuchania wyszło na jaw, że duchowny jest… diecezjalnym kapelanem trzeźwości. Dokładnie taką fuchę miał główny bohater zdarzenia ksiądz Paweł. Do jego obowiązków należało m.in. prowadzenie zajęć terapeutycznych w poradni leczenia uzależnień.

Początkowo myślałem, że to żart, ale niestety to zdarzenie miało naprawdę miejsce i naprawdę nawracającym na drogę trzeźwości był (to także wyszło w dochodzeniu) nałogowy alkoholik. Nie wydaje się możliwe żeby wcześniej nikt się nie zorientował, że duszpasterzowi zdarza się mieć niezdrowy oddech. A może ksiądz Paweł popijał i wsiadał do auta aby jak najbardziej wczuć się w rolę terapeuty i pasterza zagubionych owieczek? Żarty na bok. Stało się coś co obnażyło hipokryzję naszej „walki” z narodową plagą, bo tak już o tym bez ogródek można mówić.

Kiedy w wyszukiwarkę wrzuciłem hasło pijany kapelan natychmiast wyskoczyło mi kilkadziesiąt tematów, w których się ten wątek pojawił. Okazuje się, że kierujący po pijaku księża to dość częste zjawisko na naszych drogach aczkolwiek nie są jedynymi, którzy w ten sposób grzeszą. Równie często są zatrzymywani pijani policjanci, lekarze i dziennikarze, o celebrytach nie wspomniawszy.

Z tego wynika, że ostatni wyczyn księdza Pawła nie jest niczym wyjątkowym. Dla mnie jest to dowód na to, że walka z nietrzeźwością uczestników ruchu różnych instytucji, organizacji, stowarzyszeń i osób takich jak ksiądz Paweł duszpasterzy do spraw trzeźwości jest jedną wielką bzdurą. Nie wiem jak wyglądało nawracanie przez duchownego na drogę trzeźwości tych którzy po pijaku z niej zjechali.

W tym konkretnym przypadku winni są przede wszystkim ci, którzy księdzu alkoholikowi powierzyli misję nawracania. Nikt w kurii czy w najbliższym otoczeniu nie wiedział, że duchowny pije i prowadzi? Przecież nałogowym alkoholikiem nie zostaje się z dnia na dzień. Nikt tego problemu nie dostrzegał, albo bardziej prawdopodobne, że nie chciał dostrzec! Wygląda na to, że to opatrzność wzięła w końcu inicjatywę w swoje ręce.