15.03.2022

Jazda „na gazie” atutem

„Zawsze na wiosnę mam w firmie większy ruch” – zwierzył mi się niedawno znajomy właściciel warsztatu montującego instalacje gazowe w samochodach. – „W tym roku jednak zaczęło się wszystko trochę wcześniej. Myślałem, że jeszcze w lutym wyskoczę gdzieś na narty, ale biznes jest biznes. Zostałem w robocie”.



Fachowiec od gazu wie, że wiosenny ruch zwiększał się zawsze dlatego, że od lat o tej porze gaz taniał. W tym roku też tak będzie, ale pewnie dopiero w kwietniu. Tym razem jednak powodem dla którego jego warsztat ma więcej zleceń na montaże jest oczywisty: ceny benzyny szybują w górę a jazda na gazie jest tańsza. Jakieś prawo z ekonomii wyjaśnia taki paradoks, że nawet jeśli gaz podobnie jak benzyna będzie drożał to i tak oszczędności jazdy na tym paliwie będą coraz większe.

Poza tym życie pokazuje, że mając na pokładzie samochodu możliwość tankowania dwóch rodzajów paliwa nie tylko łatwiej o zatankowanie przynajmniej jednego z nich. Poza tym co dwa to nie jedno. Kiedy w stacjach po Pb 95 ustawią się kolejki mając auto z instalację na LPG możemy ją ominąć tankując sobie mieszankę propoanu z butanem. Na dwóch zbiornikach pojedziemy po prostu dalej.

Oczywiście przeciwnicy gazu będą mówić o tym, że taka dodatkowa instalacja też kosztuje i aby się zwróciła trzeba sporo jeździć. Otóż nie do końca, bo z dostępnych kalkulatorów jasno wynika, że nawet nie przesadzając z wyjeżdżonymi kilometrami kasa wydana na instalację może do nas wrócić po niespełna roku. No, chyba, że roczne przebiegi nie są większe niż 5 tys. kilometrów.

Jeszcze mniej przekonywujący jest mit o tym, że LPG niszczy silnik. Kiedyś robiłem konkurs na silnik, który bez naprawy głównej pojeździł najdłużej. Dolną granicą był przebieg 300 tysięcy km bezawaryjnej jazdy. I co? W finałowej piątce znalazły się trzy auta Polonez, Kia Shuma i Daewoo Lanos, których silniki prawie od początku chodziły na gazie i miały przebiegi po 350 - 370 tysięcy kilometrów.

Gaz się opłaca i wiedza o tym najlepiej taksówkarze, wśród których ostatnio popularne są zakupy modeli z napędem hybrydowym. Dokładają do tego instalację do gazu i „jeżdżą prawie za darmo".

Nie chcę nikogo przekonywać do jazdy na propoanie/butanie zamiast na benzynie. Sam zresztą wciąż jestem w rozterce. Kiedy jednak pomyślę, że poza tańszymi podróżami zyskam także, fachowo nazywaną dywersyfikację paliwową, to w obecnych czasach argument wart poważnego rozważenia. Kiedyś przecież kryzys minie, a musi minąć, to wówczas auto z instalacją LPG łatwiej będzie sprzedać. Wszak to zawsze dodatkowy atut.