auto1
23.05.2022

Gotówka zaczyna parzyć

W Polsce statystyczny samochód osobowy ma przynajmniej kilkanaście lat. Może w takich miastach jak Warszawa, Poznań czy Wrocław aż tak tego nie widać, bo na ulicach dominują nowe lub prawie nowe egzemplarze to jednak na tzw. prowincji dominują trupy z końca ubiegłego wieku. Aktualna sytuacja w branży samochodowej niestety nie nastraja optymistycznie, bo na razie lepiej raczej nie będzie. Na nowe auto trzeba czekać przeważnie przynajmniej kilka miesięcy i to też bez gwarancji, że diler dotrzyma słowa i w terminie dostarczy zamówiony egzemplarz. Mało tego nowych aut nie dość, że jest jak na lekarstwo to jeszcze stale drożeją. To z kolei winduje ceny samochodów używanych.

Cztery lata temu znajomy wziął prawie nowy wóz w leasingu za ok. 120 tys. złotych. Ostatnio, gdy wszedł do salonu sprzedaży aby się zorientować co może mieć następnego, bo termin jazdy na tym obecnym już się kończy przeżył na raz dwa zaskoczenia. Pierwsze było takie, że nową furę może mieć najwcześniej w pierwszym kwartale przyszłego roku. Mimo wszystko uważa, że i tak nie jest najgorzej.

Drugi raz stanął w osłupieniu, gdy diler chętnie zgodził się wziąć w rozliczeniu jego stary model, za który zaoferował mu 102 tys. zł. Oczywiście cena tego nowego też już będzie sporo wyższa od podobnej wersji sprzed czterech lat, ale fakt, że jak za PRL czas nie zrobił na cenie eksploatowanego samochodu aż tak dużego uszczerbku jest zadziwiający.

W warsztacie, gdzie serwisuję swój samochód, jak za dawnych lat trzeba z kilkudniowym wyprzedzeniem umawiać termin nawet niewinnego przeglądu nie mówiąc o poważniejszych zabiegach. Kilkuosobowy zespół mechaników od rana do zmroku uwija się reanimując coraz mniej zdatne do użytku egzemplarze. Coś co niedawno jeszcze mogło od razu trafić na szrot teraz wciąż jest poddawane kolejnym próbom przywracania do życia.

Właściciele hurtowni z częściami zamiennymi zacierają ręce, bo wróciła im chęć do robienia biznesu. Warsztaty potrzebują komponentów i biorą wszystko jak leci, często kupując „na wszelki wypadek”. Złotówka leci na łeb na szyję, więc lepiej trzymać walory w konkretnym towarze.

Kto by pomyślał jeszcze na początku 2020 roku, że świat tak stanie na głowie. Wtedy wydawało się nam, że wszystko co w motoryzacji będzie najważniejsze będzie się wiązało z elektromobilnością.