16.02.2022

Drogowcy: „sorry, taki mamy klimat”

O takiej porze roku jaką mamy teraz tzn. niby wciąż zima, ale jeszcze nawet nie przedwiośnie, tematem numer jeden w Polsce stają się dziurawe drogi. Jak sięgam pamięcią, a już trochę na tym świecie żyję, kierowcy psioczą na stan nawierzchni, a urzędnicy tłumaczą się dlaczego tak się dzieje. A dzieje się, bo... taki mamy klimat.



Pracując przed laty w dziale miejskim jednej z codziennych gazet otrzymałem polecenie napisania tekstu o wiosennych dziurach w nawierzchniach ulic, niszczonych z tego powodu oponach samochodów oraz sporządzenia listy najgorszych odcinków. Ponieważ miejsca na ten materiał było mało zaproponowałem kierownikowi działu, że może lepiej będzie wymienić te ulice, które są względnie dobre, bo jest ich po prostu mniej. Szef na to przystał, choć nie wszystkim czytelnikom podobał się nasz pomysł. Mimo, iż od tamtego czasu minęło wiele lat wciąż na przedwiośniu więcej jest ulic z dziurami niż tych względnie równych. To jest chyba dowodem na to, że problem dla żadnej władzy jest nie do rozwiązania. Przynajmniej u nas.

Swego czasu byłem w Szwajcarii, gdzie na jednej z asfaltowych dróg była łata na łacie. Ale tamta połatana nawierzchnia była równiutka jak autostrada, gdyż uzupełnienie ubytków potraktowano poważnie. Tymczasem u nas widziałem jak ekipa łatająca dziury w nawierzchni zaprawę przywiozła w... jutowym worku. Pracownik wygarniał asfaltową (chyba?) mieszankę łopatą i wrzucał ja w dziurę. Jego kolega przyklepywał to swoją łopata i po chwili przenosili się do następnego ubytku. Pewnie było w ten sposób tanio, ale czy na długo to wystarczyło?

W PRL jeszcze, jako student byłem w ówczesnej RFN. W jednym z tamtejszych sklepów chciałem za kilka marek kupić sobie sweter. Kolega, który mi towarzyszył spojrzał na ten, który wybrałem, ocenił jego jakość oraz cenę i rzekł: „jesteś za biedny żeby taki badziew kupować”. Widząc moje zdziwienie doradził mi abym wybrał coś wprawdzie droższego, ale lepszej jakości. „Wydasz więcej, ale też pochodzisz w tym dłużej” – oznajmił mi z miną światowca i jak się później okazało miał rację. Kupując byle co płaciłem wprawdzie niewiele, ale też po dwóch praniach sweter był do wyrzucenia. Podobnie jest chyba z naprawami naszych ulic. Chyba lepiej naprawiać trochę mniej, ale solidniej.

Swoją drogą, teraz już internetowo warto by informować kierowców, gdzie nie rozwalą w dziurze opony i gdzie tym samym można pojechać prosto i szybciej a nie pełznąć zygzakiem z duszą na ramieniu, bo a nuż w coś wpadniemy.

P.S. Zaprzyjaźniony urzędnik zajmujący się ulicami zdradził mi, że władzom odpowiadającym za ich stan opłaca się wybierać tanie firmy do ich naprawy, bo w ostatecznym rachunku i tak budżet miasta/gminy/sołectwa wychodzi na tym lepiej. Odszkodowania wypłacane nawet liczne są po prostu mniejsze niż gdyby chcieć naprawiać pozimowe szkody w nawierzchniach jak należy.